środa, 7 maja 2014

Mimo wszystko warto było.


Kolejny ukończony projekt za mną. I kolejna nauka dla mnie. Tym razem dużo, dużo nauki.
Od dawna chodziło mi po głowie wykończenie jakiegoś tworu wypustką. Szuflada w bloku uszyła piękne gwiezdne poduchy z wypustką i opisała z grubsza jak należy to zrobić. To był dla mnie impuls! Też tak chciałam!!

Szycie economy blocks szło mi całkiem sprawnie. I gdyby nie fakt, że wisiało (ku ścisłości: dalej wisi)  nade mną pikowanie tego wymagającego potworka, pewnie szyłabym dalej, aż nie uzbierałabym wystarczająco dużo bloków na quilt. Postawiłam jednak na coś mniej wymagającego (tak mi sie przynajmniej wydawało) i poprzestałam na skromnych 18 bloczkach potrzebnych do uszycia poduchy.

I tu pojawiło się pierwsze wyzwanie. Jak pikować po prostej nie używając markera ani prowadnika przy stopce?
* marker odpadał bo tkaniny częściowo były ciemne i nie widać byłoby jasnej niebieskiej linii, którą znaczy mój marker
* prowadnik przy stopce nie daje - przynajmniej w mojej ocenie - NAPRAWDĘ satysfakcjonujących efektów - jeśli chcemy pikować w odległości większej niż 1" po NAPRAWDĘ prostej linii (może to kwestia wprawy, ja jeszcze nie osiągnęłam tego etapu).
Gdzieś kiedyś widziałam (niestety nie pamiętam gdzie :(  ), jak ktoś używał do zaznaczenia linii pikowania brzegu kolorowej taśmy klejącej. Udało mi się dostać dość wąską (ok. 1 cm szerokości), białą,  z lekkim klejem nie pozostawiającym śladów na materiale i dałam jej szansę! To był strzał w 10!! Efekt więcej niż zadowalający.
Pewnie nie odkryłam Ameryki, ale jeśli jeszcze tego nie próbowaliście - polecam! Działa :)


Kolejne wyzwanie nadeszło wraz z próbą wszycia własnoręcznie wykonanej wypustki. I tu niestety nie było happy endu :(  Wypustka powstała z dość grubego bawełnianego sznurka, lamówki przygotowanej z bawełnianego materiału ciętego ze skosu i z wykorzystaniem stopki do wszywania zamków. W tym miejscu popełniłam pierwszy BŁĄD, który pociągnął za sobą kolejne.....

Wypustkę szyło się dobrze. Prezentowała się należycie. Nie wzbudzała moich podejrzeń, mimo że to mój pierwszy raz.


Przymocowanie jej do wierzchniej warstwy poduszki stanowiło lekkie wyzwanie, ponieważ powinna przechodzić w odległości dokładnie 1/4" od brzegu materiału:


Jakoś udało się "przyszpilić" całość. Gorzej było z przyszyciem. Moja stopka do wszywania zamków nie chciała szyć bliżej sznurka. Ani nawet po szwie tworzącym wypustkę. Uparcie szyła swoimi torami..... Jak do tego dołożyłam tylną warstwę poduchy challenge był jeszcze większy. Tym razem powinnam szyć jeszcze bliżej tzn. najbliżej sznurka, aby poprzednie szwy nie były widoczne w finalnym efekcie, ale się po prostu nie dało! Wyszedł klops. Wielki klops!


Jak się już nauczyłam na własnej skórze (oj bolało) jak to wszystko  powinno wyglądać - znalazłam dodatkowo ten oto opis, w którym jak wół stoi czarno na białym wszystko, co tak niezrozumiale próbowałam przekazać :))))) Ehhh..... Na przyszłość będę wiedziała i może jeszcze kiedyś się skuszę.

Mimo defektów - poducha jest w pełni funkcjonalna. 
Z przodu:


... i z tyłu:


I na sam koniec "książę na ziarnku grochu". Istna patchworkowa rozpusta...


Pomimo niepowodzeń / trudności myślę, że warto było :)
Poducha ma wymiar 76 x 36 cm.
K.