piątek, 31 stycznia 2014

Zzieleniały Arlekin

Nie będę dziś przynudzała zbędnymi opowieściami, tylko pokażę to, nad czym obecnie pracuję:


 Nie wiem jak Wy uważacie, ale ja powoli dochodzę do wniosku, że solidy z kolekcji Kona Cotton Solids od Roberta Kaufamna są moimi ulubionymi tkaninami :)))) Mogę je dodawać do każdego projektu, albo szyć tylko z nich. Kolory są obłędne, a możliwości połączeń - niezliczone. Po prostu cud, miód i orzeszki :)
Wracam do pracy. Miłego weekendu życzę!
K.

wtorek, 28 stycznia 2014

Człowiek uczy się przez całe (s)zycie

Parę dni temu mojej radości nie było końca - zostałam wylosowana przez Juliannę z Sewing Under Rainbow (Jednoiglec) i stałam się szczęśliwą posiadaczką najnowszej książki "The Playful Little Paper-Pieced Projects", w której Julka ma swój - notabene rewelacyjny - projekt. Wprawdzie moje doświadczenia z metodą PP były żadne, to i tak cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Wszak książka zapowiada się wybornie.

W oczekiwaniu na przesyłkę postanowiłam dokształcić się odrobinę w technice paper piecing. Włączyłam wujka YouTube i po oglądnięciu jednego filmu stwierdziłam, że już mniej więcej kumam o co chodzi - reszta wyjdzie w tzw praniu. Pozostało znaleźć fajny i niezbyt skomplikowany wzór na początek. Niestety nie posiadam w domu drukarki, dlatego przedrukowanie wzoru z sieci nie wchodziło w grę. Wtedy przypomniałam sobie, że kiedyś na blogu s.o.t.a.k handmade widziałam ciekawy mug rug (dla niewtajemniczonych: podkładkę pod kubek) wykonany właśnie tą metodą. Wzór - Happy Hexagon Trivet - pochodzi z książki Ayumi "Patchwork, Please". Owej książki nie mam - nad czym bardzo ubolewam - ale jak tylko będę miała okazję z pewnością ją kupię (gdyby ktoś szukał inspiracji na prezent urodzinowy dla mnie to ja się bardzo z owej książki ucieszę :)))) ). Zakasałam rękawy - ołówek i linijka w rękę i do dzieła - narysowałam wzór na kartce, a ku ścisłości na papierze śniadaniowym :) 
No co, ja nie dam rady??? No jasne, że dam, bo kto inny jak nie ja..... (wybaczcie, tu przemawia przeze mnie moja wrodzona skromność). Nie wiem jakiej wielkości jest oryginalny projekt, mój wypada mniej więcej 18 cm w najszerszym miejscu. Wielkość w sam raz pod kubek!


Szyło mi się lekko, miło i przyjemnie. Ale nie żebym na koniec uwag nie miała - mam i to wiele. Moim zdaniem dobór tkanin nie był zbyt szczęśliwy. Kawałeczki są na tyle małe, że powinnam użyć bardziej jednolitych kolorystycznie tkanin (patrz: mniej wzorzystych) - teraz wszystko się zlewa - nauka na przyszłość! Nawet w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy nie zrezygnować z dalszego szycia, bo już widziałam, że coś mi nie leży. Postanowiłam potraktować jednak tą próbę jako egzemplarz testowy i dobrnąć do końca. Szkoda było mi wyrzucać tych skrawków, nawet jeśli były maleńkie, to jednak były - a wiecie - każdy jest na wagę złota :)))))


Jak to mówią - pierwsze koty za płoty - z pełnym przekonaniem stwierdzam, że metoda PP jest do przełknięcia - jestem gotowa na nowe wyzwania! A z powyższego schematu z pewnością jeszcze skorzystam. Może nawet wcześniej niż później :))

A Wy jaki macie zwyczaj - kończycie swoje projekty nawet jak coś nie styka? Czy odkładacie na lepsze czasy albo i wieczne nigdy? 
K.

piątek, 24 stycznia 2014

Poduszka Trzy-Na-Trzy

 Tak jak planowałam - uszyłam kolejną poduszkę. Wyczyn jakich dużo. Niestety w ramach oszczędzania się - oszczędnie gospodaruję godzinami spędzonymi nad maszyną. I to potrwa, choć z moimi plecami jest już lepiej, żeby nie powiedzieć - dużo lepiej (czyli nareszcie bezboleśnie) :)))))


Poduszka jest prezentem urodzinowym dla małego B. Mam nadzieję, że będzie miał na niej same kolorowe sny :)


Do pikowania - choć dość oszczędnego - w ramach przetestowania użyłam nici Gütermann do szwu ozdobnego i do obszywania dziurek. Nie do końca jestem usatysfakcjonowana efektem końcowym, nie mówiąc o potknięciach w trakcie szycia. Problemem było samo przewleczenie nici przez dziurkę w igle - automatyczny nawlekacz nie podołał, nie chciałam go też forsować na siłę co by igły nie złamać. Ręcznie nie byłam w stanie nawlec nitki, ponieważ nić jest dość gruba i końcówka rozplątuje się na mniejsze nici... (grubością trochę przypomina kordonek). Nie powiem - trochę się namęczyłam. 

Kolejnym dość newralgicznym momentem było takie ustawienie naprężenia nici, aby szew wychodził równo z obydwu stron.
Ostatecznie chyba nie do końca udało mi się wszystko dobrze poustawiać, ponieważ mimo, iż długość ściegu ustawiłam na 3,5 mm - maszyna szyła jakieś 2,5 mm. No nic, jak to mówią - pierwsze koty za płoty. Szew w rzeczywistości jest bardzo widoczny - faktycznie ozdobny, w miarę równy, dość ładny. Ale czy sięgnę jeszcze raz po tą nić? Nie wiem.


Na koniec mój najmłodszy model, który koniecznie chciał mi dzisiaj towarzyszyć w sesji. Słysząc "ploooose" nie mogłam mu odmówić :)


Szczegóły techniczne:
* wymiar poduchy - ok. 45x45 cm
* tkaniny gładkie pochodzą z kolekcji Kona Cotton Solids od Roberta Kaufmana (pocięłam mój prezent urodzinowy - jelly roll w odcieniach bright), szary wykorzystany jako tło to Ash;
* poducha zapinana na zamek

  

K.

Edit:
Poduchę zgłaszam na styczniowe wyzwanie w ArtPiaskownicy!

sobota, 18 stycznia 2014

Na tapecie siedzi leń :)

Na tapecie siedzi leń... a właściwie to nie na tapecie, a we mnie :) (na tapecie chwilowo zawisła próba zmierzenia się z owym leniem). Leń jest przeogromny, ale za to mający dobre wytłumaczenie. Jakieś 3 tygodnie temu odnowiła mi się stara kontuzja - jeśli tak można nazwać wykrzywiony w paragraf kręgosłup - i skutecznie utrudniała mi normalne funkcjonowanie nie mówiąc o przyjemnościach takich jak szycie. Siedzenie sprawiało mi ogromny ból, stanie też nie należało do przyjemnych - tak więc miałam niezłą wymówkę do tego, aby leżeć kiedy tylko się da :)
Na szczęście teraz jest już lepiej, czeka mnie rehabilitacja, ale jak to z terminami bywa - za jakiś czas......

Pierwszą próbę zmierzenia się z leniem kiedy ból zaczął być "do zniesienia" podjęłam trzy dni temu. Efekt właśnie zawisł na tapecie. Kolory w rzeczywistości nie są aż tak bardzo intensywne jak na zdjęciu, ale pogoda jaka jest każdy widzi - zdjęcia wychodzą mocno przekłamane....























Pewnie powstanie z tego kolejna poduszka, bo większe projekty dla własnego dobra muszę sobie póki co odpuścić. Aczkolwiek uważam, że gdyby zrobić więcej takich bloków - mogła by z tego powstać fajna dziecięca narzuta na łóżko. To kiedyś :)


Ale skoro się żalę, to pożalę się jeszcze trochę. W mieście, gdzie obecnie mieszkam, nie ma żadnej - słowem - ŻADNEJ - w mojej ocenie - dobrej pasmanterii. Kraków jest pięknym miastem (widać to zwłaszcza wtedy, kiedy nie wisi nad nami smog, czyli niestety rzadko :((( ) i generalnie kocham to miasto - tęskniłam za nim gdy przyszło mi mieszkać gdzie indziej - ale smutna prawda jest taka, że znalezienie jakiś fajnych i przydatnych akcesoriów do szycia, do patchworku, tkanin - graniczy z cudem. Wspominałam ostatnio o mojej wycieczce w poszukiwaniu drewnianych uszu do torebki... Cóż :(
Wczoraj udało mi się przez totalny przypadek natrafić na nici marki GÜTERMANN - ale uwaga - grubsze niż standardowe - "do szwu ozdobnego i do obszywania dziurek". Oczywiście nie omieszkałam kupić jednej szpulki - na wypróbowanie :) Zamierzam nimi przepikować nową poduchę, chociaż jeszcze kompletnie nie mam pojęcia w jaki wzór :)))) Pewnie posiedzę, popatrzę jak sroka w kość i może jakiś pomysł mi się w głowie wykluje. Mam tylko nadzieję, że te nici pójdą na mojej maszynie, że nie połamię igły ani nie uszkodzę bębenka.... To się okaże (gdyby ktoś z Was miał już jakieś niemiłe doświadczenia z tą nicią i maszyną to piszcie prędko zanim zacznę, proszę :))))) ).

Na zdjęciu: 
po lewej - nić uniwersalna 100% poliester, 500m, Gutermann; kolor 800 (śnieżnobiały)
po prawej - nić do szwu ozdobnego i do obszywania dziurek, 100% poliester, 30 m, Gutermann, kolor 111 (złamana biel, ecru).

Ciekawa jestem efektu końcowego. Idę podumać :))))
Pozdrawiam ciepło.
K.