Poduszka powstała jeszcze pod koniec 2015 roku. Zasadniczo to nic skomplikowanego - pozszywane kwadraty i najprostsze z możliwych pikowanie. Tym razem delektowałam się samym wyborem tkanin. Trochę jakby na przekór temu, co zawsze słyszałam, jakoby "kolor różowy gryzł się z czerwonym"!
Nic bardziej mylnego.
Chociaż jest tu dużo odcieni czerwieni i różu - żadnej z nich zęby nie urosły :)
I mimo sporej różnicy w wielkości wzorów, a także mnogości deseni - od kwiatków począwszy na paskach skończywszy - konsekwentnie trzymałam się założonego planu - miało być różowo i dziewczęco.
Chyba się udało?
Na tył wykorzystałam milutkie blado-różowe minky. Tak tak, na tym punkcie przepadłam i ja :))) Ale jak chodzi o możliwość przytulenia się - nie znajduję nic bardziej miziastego i przyjemnego w dotyku! Oczywiście wśród materii nieożywionej - zwierząt i grzecznych dzieci (jeżeli w ogóle takie istnieją :) ) nie uwzględniam w tym porównaniu...
Poducha zapinana jest na zamek kryty, co także jest osiągnięciem godnym odnotowania po tym, jak kupiłam sobie do tego celu specjalną stopkę (zwaną stopką do wszywania zamka krytego; eureka!) Takie małe, a tak cieszy :)
I oby tych powodów do radości było w najbliższym czasie jak najwięcej - nawet tych malutkich! Czego sobie i Wam życzę!
K.