czwartek, 17 września 2015

Ssssama ssssłodycz

Ja zdecydowanie nie podążam za trendami :) Zwyczaj jest taki, aby przygotowywać sobie listę postanowień noworocznych. Że od Nowego Roku niby wszystko się zmieni, złapie rumieńców, zacznie nam się chcieć i w ogóle to będzie lepiej. U mnie wszystko miało się zacząć we wrześniu. Fiu, fiu - jakie to ja plany miałam... !!
Wakacje rozleniwiają - nawet nie próbowałam się łudzić że cokolwiek uda mi się zdziałać w te upalne dni. Ale zaraz po wakacjach - naładowana pozytywną energią, siłami witalnymi - miałam znaleźć czas na wszystko! Na obowiązki i przyjemności, na zadbanie o siebie i nie tylko, na naukę, na sport - tak dla zdrowia. I wreszcie na odrobienie się z zaległości... Taaaaa.....

Jak wygląda rzeczywistość nie będę pisała, co by się nie pozbywać resztek nadziei, wszak wrzesień jest przecież długi - ma całe 30 dni, a dziś jest zaledwie 17 :))))) Mam jeszcze szansę na poprawę i tej myśli się trzymam! Ale na wszelki wypadek nie pytajcie, czy w nią wierzę.

W połowie wakacji udało mi się uszyć coś patchworkowego. W podziękowaniu za wspaniałą niespodziankę, jaką zostałam obdarowana - uszyłam poduszkę.


Kwiecistą, dziewczęcą....


Na szczęście....


 I z niespodzianką....




Już dawno nie było u mnie tak słodko :) 

Dane techniczne:
wymiar poduchy - około 45 x 45 cm, zamykana na zamek
pikowanie - metodą quilt-as-you-go 
tkanina z domkiem oraz tkanina w kwiatuszki z ostatniego zdjęcia pochodzą z kolekcji Enchant od Riley Blake
zielono-musztardowa Kona Kaufmana to kolor Wasabi;

O tutorialu na opaskę myślę usilnie. Będzie. Na pewno :)
K.


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Opaska w stylu pin-up girl - metoda kopiuj - wklej :)














Obiecałam, że kolejny post będzie patchworkowy. Miał być, naprawdę :)

Dla niepoznaki zatem tylko parę zdjęć - oczywiście zupełnie nie na temat.


W weekend pewna urocza młoda dama zaprowadziła mnie do sklepu. W sklepie tym pokazała mi wątpliwej jakości (ale za to z dużym potencjałem wizualnym) opaskę na włosy. Padło pytanie, czy dam radę taką uszyć. Wzięłam opaskę do ręki, oblookałam, obczaiłam co należy i stwierdziłam, że chyba się uda. Znacie tą metodę: kopiuj - wklej?
Wiem, wiem - feee, nieładnie. Ale na szczęście to sieciówka, a nie produkt autorski, dlatego bez większych wyrzutów sumienia pokusiłam się o wykonanie. Oto moja wersja:


Od siebie dodałam urozmaicenie kolorystyczne opaski - taki niby patchwork:) Oryginalnie opaska wykonana była z jednego rodzaju materiału - na moją wersję zużyłam jeden dłuższy kawałek i dwa małe skrawki! Ot, takie przyzwyczajenie :)))))


Przyznam nieskromnie - opaska spełniła oczekiwania - jak by nie było - wymagającej nastolatki, przez co urosłam o 5 cm w górę - z dumy oczywiście. Co innego szyć dla przedszkolaków - co innego dla nastolatków. Fiu!

Gdyby ktoś był zainteresowany, to dajcie znać - mogę przygotować prosty opis, jak uszyć taką opaskę. Niestety zdjęć na modelce póki co brak, ale wierzcie na słowo - jest fajnie! :)
K.

wtorek, 21 lipca 2015

Wynalazek idealny!

Nie tak "dawno, dawno temu" podpatrzyłam u Creaturry pewien prosty, a jednocześnie niezwykle pomocny patent. Owe rozwiązanie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki likwiduje problem mam-wielbłądów, które podczas spacerów wiecznie obładowane są niezbędnymi akcesoriami swoich dzieci. Znacie to - łopatka do piasku duża, łopatka do piasku mała, sitko, grabki, wiaderko, konewka.... woda do picia, przekąska, autko, ulubiony miś.... a czasami i dwa misie :)  - bez tego ani rusz! A potem zastanawiamy się, dlaczego dzieci mają tyle energii i wciąż im mało spaceru, podczas gdy mamy ledwie powłóczą nogami... A może to tylko ja tak mam?? W każdym razie właściwym będzie użycie czasu przeszłego - MIAŁAM - teraz poszłam po rozum do głowy i uszyłam moją wersję worko-plecaka!

Cały instruktaż krok po kroku można znaleźć TU, ja na własne potrzeby nieco go zmodyfikowałam.



Do wewnątrz wszyłam podszewkę z tkaniny laminowanej. To nieco wzmocniło konstrukcję, ponieważ moi chłopcy niestety lubią ze sobą zabierać na spacery połowę pokoju, a jak powszechnie wiadomo - połowa pokoju musi ważyć swoje. Dodatkowo jak coś się PRZEZ PRZYPADEK wyleje (też znacie te "przypadki"? :) ) - wystarczy wytrzeć chusteczką / ręcznikiem i wszystko pozostaje suche i czyste! Rozwiązanie idealne!


Tunelik na sznurek wszyłam z podwójnie złożonego materiału, aby nie wytarł się zbyt szybko. I to chyba tyle zmian w stosunku do oryginału :) Creaturro - dziękuję za inspirację!!

W sierpniu wybieramy się na wakacje - worko-plecak będzie jak znalazł. Starszy potomek dźwigając zabawki na plażę zbuduje muskulaturę przed pierwszym dniem w nowej szkole. We wrześniu natomiast worko-plecak posłuży jako worek na pantofle do przedszkola dla młodszej dziatwy. Ha!! Cóż za chytry plan - podwójne życie worko-plecaka :)

Tymczasem testy w terenie wyglądały następująco:


Czujne oko wypatrzy drugi worko-plecak - wersję raczej dziewczęcą "kocio-kwiecistą", jednak zanim udało mi się cyknąć więcej zdjęć - już trafił w ręce nowej właścicielki! Całusy dla małej Z :*

Kolejny szybki projekt - niekoniecznie patchworkowy, jednak dający równie wiele satysfakcji. Następny będzie bardziej "skrawkowy" :)


* tkaninę laminowaną w urocze kropeczki można kupić TU;

K.







wtorek, 7 lipca 2015

Spójrz, złap, przytul, możesz mnie nawet wymemłać - w skrócie kostka sensoryczna dla maluszka

Od jakiegoś czasu nie pocięłam ani jednej tkaniny z pełnego FQ, przerabiam same ścinki. Nie specjalnie się tym martwię, wręcz przeciwnie - kupka topnieje, a tym samym robi się miejsce na kolejne tkaninowe zdobycze! Pomysłów nie brakuje :) Ostatnio też pojawił się na świecie pewien Mały Człowiek, który generuje wieeeele potrzeb - na moje szczęście - także tych szyciowych! Mogę wypróbować projekty, na które moi chłopcy są już zbyt "dorośli", a których nigdy wcześniej nie miałam okazji popełnić. To jeden z nich - ultrakolorowa kostka sensoryczna.


Miała być po pierwsze - widoczna. Wybrałam tkaniny w kontrastowych kolorach (biały/czarny), kolorowe - żywe odcienie, duże wzory.

Po drugie - miała zawierać uchwyty, zaczepy i inne elementy, za które można złapać, przekładać z łapki do łapki, czasami - co niezbędne - także wypuszczać z rączki :)))


Metki to też obowiązkowy punkt programu! Dodatkowo gryzaki i.....

.... i DINOZAUR we własnej osobie - chowany do kieszonki! - Może robić a-ku-ku, może wyjść na spacer, ale się nie zgubi bo jest bardzo przywiązany do swojego Małego Właściciela (to nic, że sznurkiem :)))) - widoczny na pierwszym zdjęciu ).


Całość jest lekka i miękka - taka w sam raz do ściskania!!

Ciotka jest z siebie dumna. Spisała się na medal :)
K.

środa, 17 czerwca 2015

Coś-niecoś czyli tyci-tyci-nic.

Chciałabym powiedzieć, że miałam dobry powód do tego, by przez ostatnie tygodnie milczeć - na przykład tak pochłonęło mnie zszywanie quiltu na podwójne małżeńskie łoże, że o całym bożym świecie zapomniałam. Niestety takiej słusznej wymówki nie mam, a przynajmniej nie tym razem.
Czas jakby przede mną uciekał, gnał na łeb na szyję, a ja wiecznie zabiegana (chyba muszę nieco poćwiczyć i nabrać kondycji, bo wstyd mieć taką zadyszkę :) ). W międzyczasie popełniłam parę drobnych projektów - takich dosłownie tyci-tyci. Coś małego, niezbyt skomplikowanego, co można uszyć w jeden wieczór, może dwa. Potrzeba twórcza zaspokojona. Tyle, że wielkiego ŁAŁ niegodna :)

Na początek - okładka na brulion.


Okładka szyta metodą quilt-as-you-go, czyli moją ulubioną. Nie wymagała pocięcia ani jednego większego kawałka tkaniny - przekopałam się za to przez stosy ścinków i resztek. Okładka jest usztywniona wyjmowaną tekturką, ładnie trzyma formę. Całkiem mi się podoba, co nie oznacza, że projekt nie wymaga pewnego dopracowania. W kolejnej wersji pokuszę się o doszycie jakiegoś mocowania - co by całość nie otwierała się nieproszona. W środku jest też miejsce, które aż się prosi o jakieś kieszonki, zakładki. Następnym razem :)


Skromnie - takie drobne coś-niecoś, tyci-tyci-nic :)))


Ściskam i tym, którzy dopingowali - serdecznie i z całego serducha dziękuję :)
K.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Crush on stash! - odsłona pierwsza

Zmiany, reorganizacja a momentami nawet rewolucja... życie. Mam takie wrażenie, że ostatnio dopada mnie wszystko po kolei. Są to zarówno dobre, jak i złe zdarzenia. Skrajnie dobre i niestety fatalne. Albo dzieje się coś, od czego głowa boli mnie jak po uderzeniu obuchem.... albo spełniają się moje marzenia - i to jedno po drugim! :) Po cichu liczę, że limit nieszczęść na ten rok już wyczerpałam, a przed nami już tylko dobre chwile. I tego się trzymajmy :)

W związku ze wspomnianymi perturbacjami - przez ostatni miesiąc nie było mnie w sieci, tzn "bywałam", ale tak nieelegancko - po cichutku i w biegu. Wybaczcie. Postaram się czym prędzej nadrobić zaległości.


I chociaż czasu jak na lekarstwo - nie byłabym sobą, gdybym jednak czegoś w międzyczasie nie uszyła.
Nie za wiele, ale jak to mówią: lepszy rydz niż nic :)))
















Tym samym oficjalnie dołączam do zabawy Crush on stash organizowanej przez niezmiennie utalentowaną Juliannę z Sewing Under Rainbow.
Julka po raz kolejny inspiruje.  Wspaniałomyślnie dzieli się z nami swoimi darmowymi wzorami do szycia metodą paper-piecing, zachęcając w ten sposób do wspólnego tworzenia. Koniecznie zajrzyjcie. Ja nie mogłam się oprzeć. Zarwałam dwie noce. I cieszę się, że to zrobiłam :)))

To dopiero początek. Docelowo wzorów ma być cztery. Jeszcze nie wiem co z nich zmajstruję, ale jestem przekonana, że będzie ciekawie.





Szczegóły techniczne:
tkaniny w kwiaty w wewnętrznej rozetce to kolekcja Apple of my eye, Riley Blake
tkanina z dziećmi to kolekcja Sidewalks, Riley Blake
tkanina zielona w liście, turkusowa i czarna w kwiaty pochodzą z kolekcji Chicopee, Free Spirit



Wzór na heksagon można ściągnąć do szycia ręcznego lub maszynowego. Ja zdecydowałam się na wersję maszynową. Muszę przyznać, że szyło się przyjemnie. Wciąż nie jestem biegła w technice pp, ale nie miałam żadnych problemów - obyło się nawet bez prucia :) Najtrudniejszy był wybór ułożenia kolorów, bo wbrew pozorom - możliwości jest dużo, a za każdym razem efekt końcowy będzie inny. Z pewnością wrócę po kolejne :))
 

Zdjęcia są, jakie są. Jednym z mniejszych nieszczęść jakie mnie ostatnio spotkały była awaria obiektywu... Zabolało (w międzyczasie wykończyłam pralkę i odkurzacz, więc to już prawo serii :) ) Ratuję się czym mogę, czyli najzwyklejszym "głupkiem". Ale jak to stwierdził mój M - lepszą jakość zdjęć mogę otrzymać robiąc zdjęcie jego komórką....Nie próbowałam, ale nie wykluczone, że w akcie desperacji jeszcze spróbuję :)))

Spokojnego tygodnia!
K.


EDIT:
Dopełniając wyzwanie - podpinam mój wybór materiałów - zestaw, który wybrałam spośród tkanin dostępnych w sklepie B-craft. Coś zupełnie dla mnie nowego, nie wiem jak to możliwe - ale fiolety póki co u mnie prawie nie gościły. W ogóle to postawiłam na dość intensywne barwy. A co :) Może ktoś się skusi. Może to będę ja przy najbliższej okazji :)


1. FreeSpirit - Anna Maria Horner - Field Study - Mind’s Eye
2. Classic Cottons USA - Solid 185 - purpurowy
3. FreeSpirit - Denyse Schmidt – Chicopee -Cross Square
4. CharmVille 9270 - Ellen Medlock
5. FreeSpirit fabrics -Valori Wells - Cocoon - Cashmere
6. Rowan - Philip Jacobs - Fall 11 - Iris and Peony
7. FreeSpirit - Joel Dewberry - Notting Hill -Frames
8. Rowan Fabrics - Brandon Mably - Babble
9. Exclusively Quilters USA - Four Seasons 8881-5



niedziela, 22 marca 2015

Szewc jednak w butach chodzi :)


Czuję się wewnętrznym zwycięzcą. Wreszcie udało mi się poskromić UFOka!! Radość i lekkość sumienia przemawia przeze mnie, naprawdę jestem z siebie dumna. Nie do końca z tego, jaką UFOk ostatecznie przybrał formę, ale z samego faktu przeobrażenia...
Prace nad tym bieżnikiem rozpoczęłam w wakacje zeszłego roku. Po nieudanym majowym wyjeździe zakończonym pobytem w szpitalu, bałam się zaryzykować następnego "wypoczynku". Dlatego w sierpniu zapakowałam chłopców i pojechaliśmy za miasto posiedzieć/pobrykać na ogródku u dziadków. Chłopcy szaleli, a ja w tym czasie relaksowałam się na leżaku z nicią i szydłem w ręce - jednym okiem spozierając na robótkę, a drugim kontrolując status (nie)połamanych rąk i nóg. Jednym słowem - udało mi się połączyć przyjemnie z pożytecznym.
Wakacje jednak minęły, a w głowie codziennie rodziły się pomysły na nowe projekty, które oczywiście "nie mogły czekać".... I tym to oto sposobem - rozpoczęta robótka została odłożona do pudła. I tylko wyrzut sumienia czasami pukał w wieko nie pozwalając zapomnieć o godzinach pracy spędzonych na dzierganiu "misternych" koronek...

Zachęcona uszyciem bieżnika, który zagościł w Deszczowym Domu (Aniu - serdeczności!!) postanowiłam dokończyć bieżnik na nasz stół. Wprawdzie na codzienny użytek się nie nadaje, bo niestety plamoodporny nie jest, ale na specjalne okazje - czemu nie. Już nie mogę powiedzieć - szewc bez butów chodzi :))))


Główki kwiatów podszyłam na prawej stronie flizeliną, po czym wywróciłam na drugą stronę - w ten sposób brzegi są podwinięte. Całość przyszyłam do materiału kordonkiem. Na tej bazie dziergałam płatki... Listki też podkleiłam flizeliną ale przestepnowałam je po wierzchu nie zabezpieczając rogów przed strzępieniem... Jeszcze nie wiem jak się to wszystko sprawdzi podczas prania, czy nic nie będzie się snuło, deformowało. W najgorszym przypadku okaże się, że bieżnik był jednorazowy.... Ups, trochę było by jednak szkoda :)))


Wymiar bieżnika: 145 x 47 cm. Do szydełkowania użyłam nici Coats. Pierwszy raz miałam okazję z nimi pracować i nie mam żadnych uwag, ale warto było zainwestować nieco więcej dla tych soczystych kolorów!


Lamówkę wykonałam z tej samej tkaniny co ostatnio. Uwielbiam ten materiał (dostępny np. TU :) ).  Materiał (100% bawełna) strukturą przypomina tkaniny AGF lub Cloud9 - splot jest równy, zwięzły, tkanina jest gładka, delikatna, nieco satynowa. Mam zakusy, by uszyć z niej bluzkę na lato - to będzie wyzwanie! Teraz mam już na czym, więc kto wie, może się uda.




I to chyba tyle w temacie. Po głowie chodzi mi pewien chytry plan na wspólną zabawę, ale potrzebuję czasu, bo dograć wszystkie szczegóły. Macie ochotę coś uszyć? ;)))))
K.


PS
EDIT:
Jeszcze jedno zdjęcie znalazłam na starym dysku - zaraz po powrocie z wakacji je cyknęłam. Dokładniej widać dziergane kwiatki - trochę się nad nimi nagłówkowałam - każdy jest inny. Dziś nie wiem czy by mi się chciało.....
Czy to znaczy, że się rozleniwiłam? Hmmm..... :))))


poniedziałek, 16 marca 2015

Nowy rozdział.

Nie od dziś wierzę, że marzenia się spełniają.
Trzeba je tylko głośno wymówić.
Nie rzadko trzeba je wytrwale powtarzać :)))
Należy być cierpliwym.
Czasami zdeterminowanym.
Pełnym wiary.

Nie warto odpuszczać... Oto dowód:


Bernina 700D.
Jest moja.
I zamierzam ją mocno eksploatować.
Niekoniecznie, przy szyciu quiltów.... :)))


To już niebawem.

A tymczasem - na tapetę wzięłam UFOka. Jednego z, bo w rękawie mam ich jeszcze trochę... :))) Projekt rozpoczęłam w wakacje 2014, ale jak to czasami bywa - zarzuciłam na jakiś czas. Teraz coś mnie drgnęło (czyżby to był wyrzut sumienia? :)))) ) i postanowiłam dokończyć co zaczęłam.
Wkrótce więcej zdjęć. Dziś tylko radosna zajawka. Mogę śmiało zareklamować - tego jeszcze u mnie nie było :)


K.

wtorek, 3 marca 2015

Rewanż dla DD i tutorial - jak przygotować lamówkę i przyszyć ją maszynowo do quiltu

Przyszedł czas na dotrzymanie danego słowa (kto prosił ten wie :))) ) i pokazanie krok po kroku mojego sposobu na wykonanie i maszynowe przyszycie lamówki do quiltu. Wiem, że na sieci jest mnóstwo tego typu opisów - zarówno w języku polskim jak i obcym. Zapewne więc żadnego nowego odkrycia nie dokonam, ale przygotowałam mnóstwo zdjęć, które mam nadzieję powiedzą więcej niż najbardziej czytelny opis słowny. Kto ma ochotę - zapraszam, gdyby coś jeszcze było niejasne to piszcie - postaram się na bieżąco uaktualnić.


Zaczynamy!









ETAP I - PRZYGOTOWANIE LAMÓWKI

Na początek zaopatrujemy się w odpowiednio duży kawałek materiału - najlepiej z całej szerokości beli - czy to o wymiarach 110 cm, czy 150 cm (im szerszy materiał - tym mniej sztukowania nas czeka). Ważne, aby przed przystąpieniem do cięcia obliczyć ile gotowej lamówki potrzebujemy, a co za tym idzie - ile materiału zużyjemy na jej przygotowanie.

Liczymy:
(długość quiltu x 2) + (szerokość quiltu x 2) + ok. 50 cm (20 cali) zapasu = potrzebna ilość lamówki

W zależności od tego, jaką szeroką lamówkę chcemy mieć w gotowym quilcie (wąską na 1/4 cala czy szeroką np. na 1 cal lub więcej), oraz jaką ocieplinę stosujemy (grubą jak większość poliestrowych, czy cienką - zazwyczaj bawełniane, bambusowe) - wysokość ciętych pasów może ulec zmianie. Generalnie zasada tworzenia lamówki i jej wszywania pozostaje zawsze ta sama - zmieniają się jedynie parametry. Proponuję sprawdzić na próbce - aby ustalić odpowiednie dla każdego wartości.

Ja osobiście najczęściej używam ociepliny bawełnianej o grubości ok. 2-3 mm i wszywam lamówkę na odległość 1/4 cala od brzegu. W tym celu z całej szerokości materiału, z którego będę wykonywała lamówkę , odcinam pasy o wysokości 2  3/8 cala. Ilość pasów wyliczam z działania jak powyżej, czyli np.:

* wymiary quiltu: 150 x 54 cm
* materiał na lamówkę o szerokości 110 cm

ilość potrzebnej lamówki:
(150 cm x 2) + (54 cm x 2) + 50 cm = 458 cm
458 / 110 = 4,16..
dla bezpieczeństwa - po zaokrągleniu w górę - potrzebujemy 5 pasów, które następnie pozszywamy i utworzymy lamówkę;



Bierzemy dwa z przygotowanych pasków materiału i układamy je prostopadle do siebie pozostawiając niewielki zapas na końcach. Pasy powinny być zwrócone prawą stroną do siebie.
Materiał spinamy szpilkami, aby nam się nie przesuwał i zaznaczamy linię po skosie (przechodzącą przez punkty przecięcia się brzegów materiałów).

* Uwaga! ważne jest, w którym kierunku biegnie ta linia - w odwrotną stronę nie uda się (przed przeszyciem warto przytrzymać materiał ręką i sprawdzić :) ).


Przeszywamy po linii.


 * Wskazówka - ja nie zaczynam szycia od samego brzegu, bo zdarza się, że materiał się deformuje, albo co gorsza - wciąga w bębenek :( . Igłę opuszczam ok. 2-3 mm od brzegu i szycie kontynuuję do końca, aż szew zejdzie z materiału.


Nadmiar materiału odcinamy. Można pozostawić standardowy zapas 1/4 cala, ja zostawiam nieco więcej.


Otrzymujemy takie połączenie pasków:


Szew rozprasowujemy na płasko - z obydwu stron.
Wystające fragmenty (trójkąciki z zapasu na szew) odcinamy, aby nie przeszkadzały nam na dalszych etapach.


W ten sam sposób łączymy wszystkie paski materiału potrzebne do przygotowania lamówki.
Następnie całość składamy na pół wzdłuż całej długości lamówki - lewymi stronami do siebie i zaprasowujemy.

* Ważne, aby materiał złożyć równo! W przeciwnym razie cała lamówka - pomimo najlepszych chęci - po wszyciu będzie krzywa.


Ta-dam!! Lamówka tzw. prosta - przeznaczona do wykańczania linii prostych - jest gotowa ! Analogicznie przygotowuje się lamówkę ze skosu przeznaczoną do wykańczania różnego rodzaju zaokrągleń - jedynie pasy materiału muszą być cięte nie wzdłuż, a po skosie materiału wyjściowego. Cały etap łączenia jest identyczny.


ETAP II - PRZYSZYWANIE LAMÓWKI DO FRONTU QUILTU

Wszystkie brzegi quiltu wyrównujemy.

* Ważne, aby zachować kąty proste na rogach, a co za tym idzie - quilt miał jednakową szerokość na całej długości :))) Ma to znaczenie zwłaszcza w projektach takich jak bieżnik - czyli "długich a wąskich". W szerokiej narzucie na łóżko albo kocyku będzie to mniej widoczne.


Przykładamy lamówkę do wierzchu rozłożonego quiltu (niewykończony brzeg lamówki do niewykończonego brzegu quiltu). Zaczynamy na dłuższym boku, ale nie od samego rogu.

* Uwaga! Sprawdzamy, czy miejsce łączenia pasków lamówki nie wypada nam na którymś z rogów, bo jeśli tak - warto przesunąć lamówkę o pare cm w górę lub w dół. W przeciwnym razie tworzenie rogów będziemy mieli mocno utrudnione, a przy tym mogą nie wyjść estetyczne.

Zaznaczamy szpilką miejsce, gdzie będziemy zaczynać szycie, pozostawiając jednak luźny koniec o długości ok. 20 cm (tak, aby łatwo nam było nim później manewrować). Szycie rozpoczynamy od zabezpieczenia szwu - ja przeszywam pare tj. ok.5 szwów w przód, w tył i znów w przód po czym jadę do przodu....
Należy pilnować, aby trzymać równą odległość szwu od krawędzi - w tym przypadku 1/4 cala.

* Wskazówka -  do przyszycia lamówki warto użyć stopki z górnym transportem, ponieważ przy takiej ilości materiału - łącznie 5 warstw!! nie trudno o rozjechanie się materiałów. Jeżeli ktoś ma stopkę z górnym transportem a do tego krawędziową (ja! ja! :)) - można zobaczyć o czym mówię TU ) to już szczyt szczęścia!


Dochodząc do rogu - zatrzymujemy stopkę w odległości 1/4 cala od końca. Niektóre stopki mają zaznaczoną linię, która informuje, kiedy należy zatrzymać igłę.

* Uwaga! Jeżeli szyjemy w odległości innej niż 1/4 cala od brzegu, np. 1 cal - wówczas kończymy szycie w odległości właśnie 1 cala od końca.


Zabezpieczamy szew - tzn znów przeszywamy ok. 3-5 szwów wstecz i w przód. Wyciągamy całość spod maszyny. Ja nie obcinam nitek, staram się wyciągnąć wszystko spod stopki na tyle, aby umożliwić sobie dalsze działanie.
Przekładamy pasek nieprzyszytej lamówki pod kątem 90 stopni w prawo - linia zagięcia po skosie powinna przechodzić dokładnie przez róg. Następnie przytrzymując palcem powstałą zakładkę - przekładamy lamówkę o 180 stopni w lewo. Linia zagięcia powinna nam się zlicować z brzegiem quiltu.


Obracamy quilt pod maszyną i zaczynamy szycie od samego początku znów w równej odległości od brzegu.


W ten sam sposób przyszywamy lamówkę na wszystkich rogach i brzegach - zatrzymujemy się około 30 cm (12-13 cali) przed drugim przyszytym końcem. Zabezpieczamy szew (przód - tył - przód). Obcinamy nitki. Wyciągamy quilt.


Teraz ważna acz dość trudna sprawa. Eleganckie, płaskie i mało widoczne złączenie dwóch końców lamówki (metoda jak przy łączeniu pasków - patrz etap I ). Trudność polega na właściwym wywinięciu dwóch końców ( w odpowiednią stronę!) i takim ich odmierzeniu, aby lamówki nie było ani za dużo ani za mało tylko w sam raz :))))))

Kładziemy obydwa nieprzyszyte końce gładko wzdłuż quiltu tak, aby na siebie nachodziły. Zaznaczamy pisadłem (najlepiej zmywalnym) punkty, w których będzimy je łączyć - jednakowo na prawym jak i lewym końcu lamówki (punkty muszą się pokrywać!!)


Prawy koniec lamówki wywijamy prawą stroną do góry - jak na zdjęciu poniżej.
Lewy koniec wywijamy prawą stroną do dołu (patrz zdjęcie po prawej - przekręcamy materiał pod spód *, nie odwrotnie!). Obydwa końce krzyżujemy pod kątem prostym.


Ważne, aby punkty, które zaznaczyliśmy znajdowały się w odpowiednich miejscach. Czyli:
- na prawym końcu powyżej punku zaznaczenia powinien leżeć lewy koniec,
- lewy koniec musimy nieco "podciągnąć" i powinien leżeć na prawym poniżej swojego punktu zaznaczenia.
Masło maślane? :))) Być może, ale to najważniejszy moment - warto przyjrzeć się zdjęciom (punkty muszą się licować na górnej krawędzi).


Końce spinamy szpilkami - tak jak widać na zdjęciu - z góry na dół, nie odwrotnie. Rysujemy linię pomocniczą po której będziemy szyć.


Szyjemy po linii. Zanim odetniemy nadmiar lamówki - rozprostowujemy ją na quilcie i sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku - tzn. czy lamówka ma odpowiednią długość - czy nie jest jej za dużo albo za mało. I czy nie pomyliły nam się strony, w które mieliśmy odginać brzegi, w efekcie czego lamówka może być poskręcana (jeżeli tak - prawdopodobnie tu * popełniliśmy błąd).
Jeżeli trafił nam się jakiś feler - bez strachu - prujemy szew i zaczynamy od nowa :)))))


Kiedy wszystko jest w porządku - odcinamy nadmiar lamówki pozostawiając zapas (ja zostawiam nieco więcej niż 1/4 cala).


Szew delikatnie rozprasowujemy na płasko. Wystające fragmenty (trójkąciki) zapasu odcinamy. Lamówkę zginamy w pół, prasujemy i przyszywamy.
Najtrudniejsze za nami!!!! Jupi!!!


Nasz quilt powinien od frontu wyglądać mniej więcej tak:


Teraz możemy przyszyć lamówkę od tyłu ręcznie, lub maszynowo. Ja wolę szew maszynowy ze względu na trwałość - zwłaszcza podczas prania. Choć muszę przyznać, że jedna z narzut na łóżko chłopców (TA) ma lamówkę przyszytą ręcznie i po niespełna dwóch latach użytkowania i prania - nic jej nie brakuje :)))))


ETAP III - MASZYNOWE PRZYSZYWANIE LAMÓWKI DO TYŁU QUILTU

Odginamy lamówkę i rozprasowujemy szew - podczas prasowania pomijamy rogi!! Rogi wywijamy ręcznie. Powinny na froncie same ładnie się ułożyć.


Od tyłu rogi układamy "na zakładkę" w stosunku do tych z przodu. Tzn najpierw zaginamy tą część (tutaj górną), która na froncie jest na wierzchu, a następnie zaginamy (tu po prawej) część drugą. W ten sposób róg wyjdzie nam płaski, bez niewygodnych zgrubień.


Kolejny etap ma kilka możliwości - ja lamówkę na tylnej stronie quiltu fastryguję ręcznie przed przeszyciem, żeby mieć pewność, że nic mi się nie przesunie. Można do tego celu użyć także specjalnych spinaczy, spinek do włosów, szpilek, klamerek itp.
Moja fastryga jest dość rzadka, luźna, ale warto zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Zawinięta lamówka musi zakryć szew, którym została przyszyta od frontu. Poza tym warto fastrygować mniej więcej w połowie szerokości lamówki tak, aby fastrygi nie przeszyć za chwilę szwem maszynowym i aby można ją było później łatwo wypruć.


Tworzenie rogu:


Obracamy quilt na wierzchnią stronę i szyjemy w szwie - zwiększając nieco długość ściegu. I znowu pomocna tu będzie stopka z górnym transportem, ja mam taką z centralnym prowadnikiem, co znacznie ułatwia zadanie.


Ostatecznie - po wypruciu fastrygi - otrzymujemy z tyłu równy, elegancki szew :))))


----------------------------------------

Kto dobrnął do tego momentu - temu serdecznie gratuluję! To chyba najdłuższy i najbardziej szczegółowy tutorial jaki udało się Wam spotkać. Ale starałam się przekazać całą wiedzę, jaką posiadam na ten temat, choć mam świadomość, że być może jest coś co robię "niepoprawnie", lub po prostu inaczej. U mnie ta metoda działa!
Wszystkie uwagi - mile widziane :))))

Do przygotowania tutorialu posłużył mi bieżnik, który uszyłam dla Czarodziejki Jareckiej w rewanżu za poduchę. U mnie na stole prezentował się tak:



A tu jeszcze na tablicy w fazie tworzenia:


Jeszcze raz Aniu dziękuję za wspólną przygodę!!! :)

Twórczego tygodnia!
K.